wegetarianizm, weganizm, dieta paleo, zdrowe odżywianie… mody i trendy, czy rozwój naszej cywilizacji i większa świadomość wpływu odżywiania na zdrowie i życie?
Pewne prawdy są już dla nas oczywiste, z innymi nadal dyskutujemy…
Wiadomo, że zwykliśmy jeść za dużo mięsa, dwa razy w tygodniu zupełnie wystarczy. I dwa razy w tygodniu ryby. Pozostałe dni może wypełniać dieta roślinna… Choć dla niektórych to nadal trudne do wyobrażenia, a całkowita rezygnacja z mięsa – niemożliwa.
Z wykluczeniem wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego jest jeszcze trudniej… ideowo przecież nie szkodzimy zwierzętom podbierając ich mleko czy jajka… myślimy tak do czasu aż otworzymy oczy i zobaczymy, jak wygląda los krów hodowanych dla pozyskiwania mleka { w zasadzie nam w ogóle niepotrzebnego } czy kur…
Niemniej jest przecież możliwość znalezienia dobrych źródeł, gospodarstw, w których zwierzęta są szczęśliwe i nie cierpią…
wegetarianizm, weganizm, równowaga…
Duże spektrum szlachetnych idei, które nas otaczają, i ku którym – będąc światłym człowiekiem – warto się skłaniać. Zdrowe odżywanie, indywidualizm i wsłuchanie się w potrzeby własnego organizmu, szacunek dla zwierząt i wegetarianizm, zero waste, otaczanie się pięknem i spokojem, mindfullness… idee w jakimś stopniu sobie pokrewne, jednak gdy zanurzyć się w nie głębiej – w którymś momencie sprzeczne ze sobą i wykluczające się na wzajem… to właśnie nasuwa rozwiązanie, które jawi się pełne spokoju i sensu : równowaga…
Mam pewien opór przed ideologicznym podejściem do weganizmu czy wegetarianizmu nawet.
Jeśli motywacją do tych diet jest niechęć do zabijania czy ograbiania żywych istot, dlaczego nie przeniesiemy tego na rośliny? Że rośliny mniej żyją? czy że nie czują? Dziś jesteśmy na takim etapie rozwoju cywilizacji, że mówimy stanowcze NIE złemu traktowaniu zwierząt. W młodości naszych rodziców nie zajmowało to ich myśli, podobnie jak powszechnym było przyzwolenie na bicie dzieci czy dyskryminację kobiet { oczywiście nie definiowaną tym hasłem } . Ten postęp myśli cywilizacyjnej pozwala przypuszczać, że za kilkadziesiąt lat będziemy gotowi chronić zycie roślin podobnie jak obecnie odnosimy się od zwierząt. A co wtedy? przestaniemy jeść również produkty pochodzenia roślinnego?
Weganizm przez długi czas napawał mnie obawą i przekonaniem, że jest niezwykle trudny do zastosowania i trochę niebezpieczny. Dziesiątki czy setki przeczytanych publikacji tylko z jednej przekonały mnie, że można; z drugiej strony pogłębiały niepokój i przekonanie, że to nieproste.
Nadal nie jestem wegeterianką ani zwolenniczką weganizmu.
W naszym domu unikamy produktów przetworzonych, wybieramy naturalne i z dobrych źródeł. Mamy kompletnie zindywidualizowane diety: córka jest wegetarianką, ja staram się ograniczać węglowodany i minimalizować ilość mięsa w diecie, a mąż… lubi tradycyjną kuchnię i jest już trochę zmęczony moimi poszukiwaniami. Zdarza mi się więc gotować trzy obiady, albo – częściej – obiad wielodaniowy, z którego każdy wybierze to, co jemu pasuje. ale to temat na inny post 😉 }.
od trzech lat jemy zdecydowanie więcej warzyw, dużo więcej. w każdym razie nadal nie jestem orędowniczką weganizmu i mój dom wegański raczej nie będzie. jeśli jednak czujecie inklinacje w tym kierunku, albo ciekawi Was po prostu roślinna dieta, warto sięgnąć po książkę Love Vegan.
Love Vegan
Zebrane na 270 stronach kompendium wiedzy { 110 stron} i przepisy kulinarne { 160 stron } tworzą zgrabny zestaw. Wyjaśnienia dietetyczki na samym początku książki { jakże uspokajające i edukujące } oraz praktyczne rady jak połączyć dietę z szerszym aspektem zdrowego życia : aktywnością fizyczną. Po lekturze dochodzę do wniosku, że… to nie jest książka o weganizmie! ani o odżywianiu! To książka o zdrowym życiu, o dokonywaniu zmiany, o sensie tej zmiany… o szacunku dla naszych własnych organizmów i o szacunku do zwierząt…
Unikalna pozycja, napisana przed trzech autorów : dietetyczkę kliniczną, na co dzień pracującą z chorującymi na otyłość i inne pokrewne choroby; świadomą biegaczkę i od zawsze wegankę, oraz aktywnego mężczyznę uprawiającego sporty, który kilka lat temu wybrał kuchnię roślinną. Już sama kombinacja 3 autorów daje ciekawe spojrzenie na kuchnię roślinną, pochodzące z różnych pespektyw… Znajdziemy tu pragmatyczne, poparte naukowymi danymi informacje, wskazówki, pytania i odpowiedzi, opisy prawdziwych przypadków pochodzące z życia i doświadczenia autorów, w tym pracy z pacjentami.
Książka też ostrzega – i to jest cenne – przed komercyjnym wykorzystaniem mody na wege. Obserwujemy faktycznie falę nowych produktów wege, które – choć bez składników zwierzęcych – niekoniecznie, a wręcz w przytłaczającej większości nie są zdrowe : nafaszerowane cukrem, niezdrowymi olejami, chemią… więc nie wszystko co krzyczy napisem WEGE oznacza zdrowe jedzenie.
Tutaj bardzo podoba mi się… właśnie zrównoważone podejście jednej z autorek, Hanny Stolińskiej – Fredorowicz. Zdrowe odżywianie przede wszystkim! No właśnie, ale zdrowe, czyli jakie…
Żeby nie było za słodko : nie zgadzam się ze wszystkimi przekonaniami autorów. Z tych bardziej mi przeszkadzających jest zalecanie pełnoziarnistej mąki pszennej jako tej, która „w małej ilości nie zrobi krzywdy” { a przecież w zamian można użyć orkiszową, czyli z o wiele mniej modyfikowanych odmian, bardziej naturalną i dozwoloną również dla wielu osób mimo nietolerancji glutenu }. Oraz polecanie ksylitolu jako dobrego zastępnika cukru, który jest mało kaloryczny, ale w żadnej mierze nie jest naturalny : to zupełnie nie trzyma się przekonania o omijaniu wysoko przetworzonych produktów { o ksylitolu i słodziwach możecie przeczytać w artykule „czym słodzić?” > jest tam też wyjaśnienie na czym polega mit ksylitolu i oszustwo syropu z agawy } .
JADŁOSPIS
W Love Vegan znajdziecie coś zupełnie bezcennego: gotowy jadłospis na 21 dni. Tak, pełne 3 tygodnie roślinnej diety, 5 posiłków dziennie. Menu opracowane w trzech wydaniach kalorycznych { 1500, 2000, 2500 kalorii }. Tego nie widziałam jeszcze w żadnej książce! Gotowe menu, 21 dni bez powtarzających się dań.
Dania są ciekawe i interesujące. Nowoczesne, z pełnią smaków, bez przesadnej awangardy czy przefajnowania. Znajdziecie tu przepisy na pyszne pasty warzywne, owsianki, warzywne spaghetti { przepis na to danie również na moim blogu > TUTAJ }, zupy… Śniadania, obiady i kolacje, przekąski i podwieczorki.
Gotowe menu ma posłużyć wykształceniu nowych nawyków żywieniowych, przywyknięciu do wegańskiego przygotowania posiłków i wegańskiego jedzenia. To też świetne rozwiązanie dla zabieganych, którzy z obwawy że 'nie mają czasu’ nie decydują się na zmianę. Oraz, w moim przekonaniu, to również znakomita ściągawka na każdy moment roślinnego odżywiania > można po prostu sięgnąć do książki i menu na cały dzień czy tydzień gotowe !
Z aspektów techniczno – estetycznych : książka jest ładnie wydana, kolorowa, zachęcająca. Matowy papier, podkreślający przywiązanie do ekologii i mnóstwo pięknych zdjęć. Każdy przepis podzielone na zgrabne bloki, łatwo się czyta, a ważne informacje są wyróżnione. Książka jest napisana przystępnym językiem. Na początku każdego dnia – lista zakupów, czyli potrzebnych składników do sprawdzenia co mamy w domu, a co trzeba kupić – świetny pomysł! Na końcu książki indeks przepisów… po nazwach! Powtarzam to przy każdej niemal opowieści o książce: kochani wydawcy, potrzebny jest indeks PO SKŁADNIKACH, nie tylko po nazwach potraw… bo kiedy potrzebuję zużyć jarmuż, to czego mam szukać: pasztetu z jarmużu na P, czy koktajlu z jarmużu na K?
Z braków { wg moich wygórowanych oczekiwań } nie ma wstążeczki-zakładki, choć tu nie jest ona aż tak niezbędna…
I skoro już marudzę – nie podoba mi się zdjęcie na okładce. to chyba najsłabsze zdjęcie kulinarne w całej książce… takie staroświeckie… a jest tu naprawdę dużo świetnych zdjęć!
Ogólnie książka robi bardzo dobre wrażenie i miło się z nią obcuje.
Jeśli myślicie o kuchni roślinnej, ale nie jesteście pewni, czy dacie radę… Chcielibyście spróbować, ale nie wiecie czy podołacie, albo dręczy Was brak czasu czy inwencji… albo po prostu chcielibyście w niekłopotliwy i nie bardzo angażujący sposób sprawdzić, czy dieta roślinna jest dla Was – sięgnijcie po tę książkę i spróbujcie po prostu. 🙂
Ja na pewno nie raz sięgnę po przepis z tej książki, albo menu całego dnia. Wykorzystam zapewne sporo przepisów : pasty z suszonymi pomidorami { kolejne warianty, inne niż te, które już znam } i pasztety roślinne, na które od dawna mam wielką ochotę… no i kolejne przepisy na placuszki czy pankejki – tych nigdy za wiele…
Pozostaję przy moim przekonaniu, że równowaga i indywidualizm > czyli słuchanie własnego organizmu jest najlepszą drogą. Bardzo do mnie przemawia taka filozofia, której nauczyła mnie Iwona Zasuwa znana jako Smakoterapia { tutaj znajdziecie moją opowieść o Smakoterapii } .
Na koniec dla Was cytat, który chętnie przytaczają zarówno autorzy Love Vegan, jak Iwona :
Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem.
Love Vegan • Wydawnictwo Agora • premiera: wrzesień 2017