podobnie jak z początkiem zimy, za który na swój własny użytek nieodmiennie od lat uznaję 1 grudnia, podobnie mam z jej końcem…
mój kalendarz
od lat mam swój własny mentalny kalendarz.
niezależnie od pogody, zdarzeń wokół i ogólnie przyjętych dat, wyznaczających początek kolejnych pór roku, na mój własny użytek zima zaczyna się 1 grudnia. grudzień nie idzie w parze z jesienią i wraz z początkiem grudnia do domu { i na stół } wkraczają zimowe okoliczności i motywy.
podobnie z pożegnaniem zimy… pomiędzy zimą a wiosną w moim mentalnym kalendarzu jest jeszcze przedwiośnie. potrzebny mi czas na oczekiwanie na wiosnę, na wyglądanie jej i pewien okres zawieszenia pomiędzy porami roku…
może dlatego, że uwielbiam wiosnę, i nie chcę aby wkraczała nagle. chcę się na nią przygotować, chcę na nią chwilę poczekać – choć to oczekiwanie trudne, i się dłuży… a może po prostu chcę zamknąć zimę, z jej chłodem, mrozem, skostniałymi dłoniami i przemarzniętymi stopami, zamknąć za drzwiami z napisem koniec. potrzebuję obwieścić, że to już, że będzie już tylko cieplej.
przedwiośnie… na przedwiośnie mam konkretnie określony czas.
mój prywatny koniec zimy
14 lutego. tego definitywnie kończę okres zimowy. z domu znikają ostanie pozostałości świątecznych dekoracji… no właśnie, dekoracje mogą też mieć znaczenie. w naszym domu dekoracje świąteczne { choć może powinnam je nazywać zimowymi } zaczynają pojawiać się na początku grudnia. ponieważ je wyjątkowo lubię, zostają u nas dosyć długo… stopniowo usuwam je w styczniu. chowam gwiazdki i choinki, anioły i skrzaty… lampki i śnieżynki zostają dłużej, a do samego końca – serca…
serca tradycyjnie dekorują u nas kuchnię. kolekcjonuję różnej maści zawieszki – ceramiczne, ulepione własnoręcznie, niektóre jeszcze z czasów wczesnego dzieciństwa córki, z paciorkami… wypchane filcowe pączusie, małe poduszeczki z tkanin… mam do nich wyjątkowy sentyment. uwielbiam je wieszać w kuchni w towarzystwie czerwonych lampek. no i nie zdejmuję ich przed 14 lutego. bo powiedzcie sami: jak usunąć czerwone serca przed walentynkami?
14 lutego jest zamknięciem okresu zimowego. następnego dnia czerwone sercowe girlandy i lampki, oraz wszystkie niedobitki ozdób i dekoracji lądują w świątecznej skrzyni i wyjeżdżają na strych. zostają oczywiście świece – i latarenki. dni są jeszcze krótkie…
*
wczoraj wyczytałam, że mój prywatny kalendarz nie jest wcale autorski: otóż starożytni Rzymianie w antycznym Rzymie w połowie lutego obchodzili Luperkalia, czyli święto wiosny, płodności i radości. kończyli tym samym zimę, i witali nową porę. z jednej strony wiosna, z drugiej święto miłości – więc to wcale nie Anglosasi są autorami celebracji tego dnia…
u nas zazwyczaj pojawia się jakiś specjalny akcent, coś słodkiego sercowego, albo czerwonego… jakkolwiek potrzebuję odmiany i tęsknię już za światłem i jasnym, zawsze z trudem żegnam się z czerwienią – więc akcent na zakończenie jest bardzo pożądany…
{ o świetle czytam nieustająco, i uwielbiam Lente za ten temat przewodni zimowego wydania… naprawdę trudno będzie to przebić 😉 }
*
w połowie lutego ogłaszam przedwiośnie. zmieniam czerwone obicie fotela na jasne, żegnam poinsecje, zapachy aromatycznych wosków zmieniam na lżejsze… chowam głęboko czerwone patery i talerze { które tak chętnie używam zimą }… dni są coraz dłuższe, i wyglądam, aby były cieplejsze… dziś na przykład słońce było już jakoby wiosenne…
czekam na wiosnę…
nadal ratują mnie cytrusy i avocado… sycylijskie smaki prosto z farmy i czytanie o ukochanej Śródziemnomorskości { pisałam o tym ratunku TUTAJ }. uważniej zauważam każdy promień słońca na stole i chętniej witam je myślą : idzie wiosna!
nadal piekę ciasto pomarańczowe { uwielbiamy je! }, układam plasterki cytryny w słoikach i zalewam miodem…
zdarza mi się nawet podać zupę dyniową { kto by się jej oparł w wietrzny, chmurny dzień ? }…
przedwiośnie to słoneczne cytrusy, sok z czerwonych pomarańczy i bardzo zielona sałatka, kolorowe rafie, słońce w sercu i głowie…
w weekend wydobędę cebulki hiacyntów z ciemności i przywrócę do życia. uwielbiam patrzeć jak powoli pojawiają się małe zielone kiełki, a potem pączki, w oczekiwaniu na kwiaty wypełniające zapachem cały dom…
zrobię konfiturę z gorzkich pomarańczy… znacie? te pomarańcze są tylko w lutym i marcu, a konfitura z nich to klasyk klasyków… do ciast, do deserów, dla przełamania słodkości charakterystyczną goryczką, delikatną, z lekkim kwaskiem…
przyjdzie czas na ciasteczka z orzechami włoskimi i pistacjami – idealnie łączące dwa światy, a w wazonie pojawi się ukwiecona gałąź, albo dwie…
do oczekiwania na wiosnę pasuje idealnie odwrócone ciasto z pomarańczami: cudownie maślane, aromatyczne i mocno pomarańczowe… z soczystymi i słonecznymi plasterkami pomarańczy, najchętniej czerwonych, zbieranych w pełni sezonu. pyszne i przywodzące dobre myśli…
a w najbardziej chmurny dzień piekę galette z pomarańczami, moją ulubioną niedbałą tartę… wypełniam ją plasterkami czerwonych pomarańczy i kumkwatów, jeśli są pod ręką… i nie ma siły, żeby się nie uśmiechnąć…
byle do wiosny… oczekiwanie też ma swój urok.
ps.
w oczekiwaniu na wiosnę zapraszam do odwiedzenia wiosennych fotogalerii – można nacieszyć wzrok 🙂 :
wiosna na stole
wiosna na stole . . . kontynuacja
zajrzyjcie koniecznie!
Wspanialy pomysl z tym kalendarzem
Och u nas zima w pełni i nieche jeszcze wiosny.
Fajnie że Twój prywatny kalendarz okazał się być mniej prywatny i dotarłaś do takiej ciekawostki. U mnie ozdoby zimowe znikają wraz z 2 lutego 🙂 Przedwiośnie jest i u mnie zawsze 😉 ale i tak najbardziej z niecierpliwością czekam na wiosnę i te kwiaty wszędzie
Ja staram się czerpać z uroków każdej z pór roku. Niemniej jednak podoba mi się pomysł zaproszenia wiosny wcześniej niż wynika to z kalendarza astronomicznego 🙂
Dla mnie pojawienie sie pojawienie sie czerwonych, sycylijskich pomarańczy jest oznaka nadchodzącej wiosny ☺ bardzo lubie ten czas
Super pomysł, takie osobiste zakończenie zimy bardzo pomaga w lepszym nastawieniu do życia. Wiosna już depcze nam po piętach także już niedługo :] Pozdrawiam ciepło —> http://www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
Dla mnie wiosna zaczyna się ze świergotem ptaków i tym specyficznym zapachem kiedy rano otworze okno 🙂
PS piękne zdjęcia!!!!!
dziękuję bardzo.
świergot ptaków – jasne. ja zazwyczaj wcześniej nie mogę się już doczekać i zamykam zimę. pozdrawiam serdecznie! 🙂
Piękny blog, zdjęcia i klimat u Ciebie. Przyznam, że czytając czułam zapach tego pomarańczowego ciasta i cytrusów I oczywiście też wiosna jest moja ukochaną porą roku – wszystko budzi sie do życia i my też zdejmujemy ciężkie kurtki czapki szaliki i kożuchy i wkraczamy w nowy pachnący kwiatami i trawą świat. Pozdrawiam Cię ciepło i życzę pięknej wiosny!
Czas oczekiwania może być magiczny:) Z tego co widzę i czytam u Ciebie jest:) Ja też intuicyjnie czuję, kiedy zaczynam czekać na wiosnę – przynoszę zielone roślinki do domu, wyrzucam niepotrzebne rzeczy, staram się zaprosić do domu wiosenne aromaty i smaki. I cieszę się z każdego słonecznego dnia:)
Moja zima kończy się 1 marca – więc niedługo mam już wiosnę 🙂
Fajne zdjęcia i ciekawe pożegnanie zimy.
Podoba mi się Twój kalendarz, choć jak sama piszesz i inni miewali podobne. Jednakże Twój jest oryginalny i wyjątkowy. Świetne zdjęcia ozdabiają post, a treść jest bardzo interesująca 🙂
Czytam i jednocześnie oglądam zdjęcia. Oglądam zdjęcia i jednocześnie czytam. Ale masz dar do tworzenia klimatu!:)
dziękuję bardzo… 🙂
Najważniejsze aby żyć w zgodzie ze sobą i swoim tempem. Brawo.
Od paru dni rowniez czuje wiosenny powiew ☺ piekne zdjecia !
Było miło 🙂
Ja takiego kalendarza nie mam i raczej wszystko wychodzi spontanicznie, ale staram się bardziej zorganizować i w kwestii zmian związanych z porami roku 😉
wczoraj na spacerze poczułam, że wiosna idzie! powietrze pachnie już jakby inaczej :). A konfitura z gorzkich pomarańczy też wczoraj była, czyżby to przez to powietrze? 😛
Podoba mi się ta idea 🙂 Dołączam do tych, dla których już prawie wiosna 🙂
Bardzo przyjemnie się czytało ten tekst. Napawa mnie wiosenną aurą, nie mogę się doczekać. Chyba wyjmę już wiosenne akcenty 😉
Tekst bardzo uspokajający i napawający nadzieją na wiosnę, a zdjęcia apetyczne. 🙂 Idealne połączenie na to co u nas dzisiaj za oknem. Dziękuję. 🙂
Zuza, bardzo piekny opis Twoje,j widac, głębokiej wrazliwosci na otaczajace nas piekno i doswiadczania go 🙂 . Dziekuje 🙂 Ja po raz pierwszy poczulam bardzo głęboko, własnie 14.II że jest to ostatni dzień zimy. Tego dnia wstałam o 4 rano i pojechalam na Podlasie i już jadąc wiedziałam, ze to ostatni dzień zimy, az dziwilam się swoim myslom. Znajoma zawiozła mnie, przez cudownie ubieloną szronem Puszczę Knyszyńska do pustelni. 8 godz. jeżdzilysmy po Magicznym Podlasiu doświadczając bycia w Krainie Baśni. Czulam wyraźnie, że Zima pokazuje mi swoje najpiękniejsze oblicze…..na pozegnanie. Przed północą bylam w domu ale jeszcze jakby spowita podlaskimi mgłami. Nastepnego dnia obudziłam sie z koszmarnym bolem głowy( nie miewam boli głowy ), po 2 godz cierpienia doszly torsje i już wiedziałam, że to przsilenie wiosenne…..pod wieczór wszystko się uspokoilo, ale bylam b.b. zmeczona. 16.II Odudzill mnie radosny spiew ptakow ….za oknem blekitne niebo i słoneczko radosne 🙂 tak, to moj pierwszy dzien wiosny 🙂 mój , osobisty, prywatny – sobie pomyslałam 😀 Pod wieczór wzielam rower by przywitać wiosne 🙂 pojeździlam troszkę i nagle, nad budynkami, zobaczylam kolorowe niebo zachodzacego slońca, pojechalm dalej by je zobaczyc – nad samochodami i krzaczochami unosiła sie ogromna kula amarantowego słońca 🙂 bylo takie piekne 🙂 Szybko zrobilam zdjęcie, by zatrzymać ten kadr na dluzej, przyjrzałam mu się jeszcze chwile i wrócilam do domu. Leca juz ptaki na swoje legowiska, przylecialy pierwsze żurawie, gesi….lecą, lecą….Pozdrawiam Cię wiosennie 🙂
Zosiu, bardzo dziękuję za podzielenie się Twoimi dniami, Twoimi myślami i refleksjami. cudownie odnajdywać takie wspólnoty myśli. pozdrawiam bardzo ciepło.
byle do wiosny! 😉
Słyszałam, że wracają już bociany więc na pewno wiosna szybko przyjdzie i tego się trzymajmy 🙂
Oj niech już będzie wiosna! Błagam 🙂
Przedwiośnie nie jest tak urocze jak moja ulubiona pora roku 😀
Zuza kochana, jak byś mi z ust wyjmowała kolejne wiersze. Z domu zniknęły ostatnie ozdoby bożonarodzeniowe (kocham święta). Tulipany różowe pojawiły się na stole, w domu pachnie wiosną i świeżością. Nadchodzi wiosna
u Ciebie na pewno zawsze piękne kwiaty… tulipany różowe, te bladziutkie, przebarwiające się do białego na końcach płatków – uwielbiam! pozdrawiam serdecznie. 🙂